Heej ♥ Co u was słychać?
Dziękuje za 7 obserwacji i za 11 komentarzy. Róbcie to dalej, ponieważ to bardzo motywuje mnie do dalszego pisania ;*
______________________________________________________
______________________________________________________
Rozdział 2
Zobaczyłam w nich policje i pijanego Paula. Byłam przerażona myślą, że ktoś zawiadomił ich i przyjechali po mnie... Szybko zatrzasnęłam przed nimi drzwi i oparłam się o nie. Do twarzy przyłożyłam dłonie i zaczęłam płakać. Tak cholernie bałam się spojrzeć im w oczy... Nie miałam odwagi wrócić do domu, chodź tak bardzo tego pragnęłam. Alex - bo tak miał na imię mój gość, szybko podbiegł do mnie i przytulił. Czułam się tak... Bezpiecznie? Tak! Jego ramiona dodawały mi otuchy i uczucie bycia kochaną... Dawno tego nie odczuwałam.
- Musisz im otworzyć - powiedział ciepło blondyn i pomógł mi wstać. Wtulona w niego, otworzyłam drzwi.
- Jest pani dziewczyną, tego mężczyzny? - zapytał chłodno policjant. Pokiwałam głową.
- Trochę zabalował w kawiarni - rzekł drugi. - Przyszliśmy go odwieść.
- D-dobrze... Proszę wejść - odpowiedziałam niepewnie.
Policjanci wynieśli Paula na górę, do sypialni i bez słowa odeszli. Mój 'partner' był zupełnie nie przytomny... To dziwne, ponieważ dawno tak się nie upił. On ogólnie dużo nie pił. Pewnie miał jakiś powód... Pożegnałam Alexa i poszłam się położyć. Z jednej strony poczułam ulgę, że to nie po mnie przyszła policja, ale z drugiej... Nie! Nie ma drugiej. To nie możliwe, nikt oprócz naszego sąsiada nie wie o tym co zrobił Paul. Komisarze nawet mnie nie poznali. Zresztą nie dziwie się im. Nie wyglądałam tak jak kiedyś. Byłam kompletnie nie zadbana... Po kilkunastu minutach zasnęłam. Po raz pierwszy od wielu dni nic mi się nie śniło. Po prostu spałam. Wszystkie smutki gdzieś odleciały. Zostałam tylko ja i mój własny świat. Podobało mi się to, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy.
Obudziłam się około 18. Obok mnie nie było już Paula. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Gdy zeszłam do salonu, opanowała mnie panika. Mój 'partner' był w kajdankach, Alex stał obok dwóch policjantów i coś im tłumaczył, a do mnie podbiegło dwoje ludzi w wieku około 40 lat. Całowali mnie i przytulali. W mojej głowie panował zamęt. Dopiero co wstałam, a już przeżyłam szok. W ogóle nie ogarniałam co się wokół mnie dzieje. Słyszałam głosy, ale nie mogłam rozszyfrować żadnych słów. Wszystko widziałam za mgłą. Nagle poczułam ból w plecach. Upadek i ciemność.
- Musisz im otworzyć - powiedział ciepło blondyn i pomógł mi wstać. Wtulona w niego, otworzyłam drzwi.
- Jest pani dziewczyną, tego mężczyzny? - zapytał chłodno policjant. Pokiwałam głową.
- Trochę zabalował w kawiarni - rzekł drugi. - Przyszliśmy go odwieść.
- D-dobrze... Proszę wejść - odpowiedziałam niepewnie.
Policjanci wynieśli Paula na górę, do sypialni i bez słowa odeszli. Mój 'partner' był zupełnie nie przytomny... To dziwne, ponieważ dawno tak się nie upił. On ogólnie dużo nie pił. Pewnie miał jakiś powód... Pożegnałam Alexa i poszłam się położyć. Z jednej strony poczułam ulgę, że to nie po mnie przyszła policja, ale z drugiej... Nie! Nie ma drugiej. To nie możliwe, nikt oprócz naszego sąsiada nie wie o tym co zrobił Paul. Komisarze nawet mnie nie poznali. Zresztą nie dziwie się im. Nie wyglądałam tak jak kiedyś. Byłam kompletnie nie zadbana... Po kilkunastu minutach zasnęłam. Po raz pierwszy od wielu dni nic mi się nie śniło. Po prostu spałam. Wszystkie smutki gdzieś odleciały. Zostałam tylko ja i mój własny świat. Podobało mi się to, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy.
Obudziłam się około 18. Obok mnie nie było już Paula. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Gdy zeszłam do salonu, opanowała mnie panika. Mój 'partner' był w kajdankach, Alex stał obok dwóch policjantów i coś im tłumaczył, a do mnie podbiegło dwoje ludzi w wieku około 40 lat. Całowali mnie i przytulali. W mojej głowie panował zamęt. Dopiero co wstałam, a już przeżyłam szok. W ogóle nie ogarniałam co się wokół mnie dzieje. Słyszałam głosy, ale nie mogłam rozszyfrować żadnych słów. Wszystko widziałam za mgłą. Nagle poczułam ból w plecach. Upadek i ciemność.
Oczami Alexa
Od trzech tygodni Lily jest w śpiączce. Razem z jej rodzicami i siostrą bez przerwy przesiadujemy w szpitalu i czekamy na chociaż najmniejszą oznakę tego, że jest lepiej i się wybudzi.
Paul poszedł do więzienia, na nieokreślony czas. Lilianna musi zeznawać w sądzie, a teraz jest to raczej niemożliwe. Jej rodzina jest bardo miła. Co chwile dziękują mi za to, że zawiadomiłem policje. Ja też jestem z siebie dumny. Dzięki mnie ta dziewczyna będzie mogła chodź w połowie normalnie żyć... Oczywiście dochodzenie do siebie zajmie jej sporo czasu. Studiuje psychologie i wiem coś o tym. Za jakiś rok powinna odzyskać poczucie bezpieczeństwa, ale to oczywiste, że nie będzie tak jak dawnej. Ten człowiek wyrządził bardzo poważne szkody na jej dziewczęcej psychice i możliwe, że ogóle nie pozbiera się po tym wszystkich i do końca życia będzie bała się najmniejszego szmeru. Szczerze jej współczuje, ponieważ wydaje się być naprawdę fajną nastolatką...
- Państwo Rose? - zapytała miło pielęgniarka, podchodząc do rodziców Lily.
- Tak, czy coś się stało? - odrzekła jej matka.
- Lilianna się wybudza - oznajmiła wesoło i poprowadziła nas do sali, w której przebywała dziewczyna. Gdy już tam weszliśmy, nastolatka całkowicie była obudzona. Brązowe loki okalały jej całą twarz. Wyglądała tak niewinnie...
- Alex! - krzyknęła Lily i wyciągnęła ręce w moją stronę. No tak... Tylko mnie była w stanie poznać. Przytuliłem ją i pocałowałem w czoło.
- Córeczko... - zaczęła niepewnie pani Rose. - To ja, twoja mama. Obok mnie stoi Tata, a koło niego Katherina, twoja młodsza siostra.
- Lilo, poznajesz nas?! - krzyknęła z desperacją w głosie, niska blondynka - siostra Lilanny.
- Chyba tak... - oznajmiła dziewczyna i wyciągnęła ręce w ich stronie. Cała czwórka się przytuliła. Postanowiłem dać nacieszyć się im tą chwilą i cichutko wymknąłem się z sali.
Oczami Lily
Głowa pękała mi od okropnego bólu, który jak wyjaśniła mi mama, był spowodowany upadkiem na schody. Powoli przypominałam sobie co się działo tamtego dnia, ale nadal wszystko widziałam przez mgłę. Jedyną osobę, ktorą wyraźnie pamiętałam był Paul.
- O boże! - wrzasnęłam i momentalnie podniosłam się z szpitalnego łóżka. - Gdzie Paul?!
- W więzieniu, nic ci już nie grozi córeczko - rzekł tata i pogładził mnie po głowie. Znów zaczęła panikować. Jak to jest zamknięty?! Nie! To nie może być prawda. On musi być na wolności...
- Dlaczego?! - dopytywałam się. W moim głosie słychać było desperacje. - To nie możliwe! Oni mnie zabiją...
- Nikt się do ciebie nie zbliży, kochanie - mówił łagodnie mój ojciec... Nie słuchałam go. Ponownie wpadłam w swój własny świat, w którym emocje brały górę. Wpadłam w histerię i zaczęłam przeraźliwie piszczeć i wrzeszczeć. Moja mama natychmiast zawiadomiła lekarza i pielęgniarki. Poczułam jak ktoś siłą przykłada mi ręce i nogi do łóżka i wsypuje coś ohydnego do gardła. Nastała ciemność.
"Każdy człowiek na świecie, nawet w cierpieniu kocha życie".
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńjej piszesz genialnie! zakochałam się w twoim pisaniu,czekam na nowy rozdział! :D
OdpowiedzUsuńpisz szybko,mam nadzieje że wszystko będzie dobrze.
zapraszam do mnie: http://wierzycwmarzenia.blogspot.com/ ♥
może się odwdzięczysz? jeśli ci się podoba zaobserwuj.
Świetne :3
OdpowiedzUsuńNominuję cię do The Versatile Blogger
http://monogatari-abyss.blogspot.com/
Czekam na kolejne rozdziały. Fajnie piszesz ;p
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial! ;*
OdpowiedzUsuńcuuudowny blog!
Pozdrawiam, Kaja.
świetny rozdział
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego nowego bloga z opowiadaniem
zapowiedź i wstęp już jest :D
http://katiaopowiadaniaxx.blogspot.co.uk/
jest świetnie ! polecę tego bloga .! : d ; *
OdpowiedzUsuń