środa, 27 lutego 2013

Rozdział 4

No to jest ;D Planowałam go dodać wieczorem w piątek, ale wszyło jak wyszło i dodaje dziś ;) 
Pisałam ten rozdział 2 razy, ponieważ za pierwszym razem sobie wszystko usunęłam niechcący -,- Tam miałam tak ładnie opisane wszystko, a jak skasowało się to wszystko wyleciało mi z głowy i wyszło takie coś... Szczerze to nie jestem zadowolona, ale opinie pozostawiam wam. 
Zachęcam do komentowania, obserowania i głosowania w ankiecie jeżeli czytasz <3 

Rozdział 4 
    Krzyki! Były wszędzie! Płacz mojej matki i Kat wtulona w tego kolesia... Okropny widok. Z moich oczu poleciały łzy. Znowu pojawiła się nadzieje, a tu nagle BUM i koniec. 
    Powieki stały się coraz cięższe. Słyszałam słowa lekarzy. Mówili żebym ich nie zamykała... Ale to było zbyt trudne. Opadły. Nastała głęboka cisza i ciemność. Nie słyszałam nic. Nawet swojego oddechu czy bicia serca... I znów jest nadzieja. Iskierka jasnego światła, rozświetliła przerażającą ciemność. Gdzieś w oddali zobaczyłam moją babcie. Tak, matkę mojej mamy... 
- Wnusiu, co ty tu robisz? - zapytała anielskim głosem. 
- Chyba przyszedł na mnie czas - odpowiedziałam nie zupełnie świadoma tego co mówie. 
- Nie kochanie... Tak ci się tylko wydaje - powiedziała spokojnie staruszka. - Masz niezałatwione sprawy na Ziemi. Pan Bóg pozwala ci wrócić i poprawić się. 
- Co? Chcesz powiedzieć, że jeśli nie będę się zachowywać tak jak kiedyś, będę mogła żyć? - zapytałam nie dowierzając. 
- Tak, ale musisz wiedzieć, że nie każdy ma tyle szczęścia co ty, więc dobrze to wykorzystaj - oznajmiła. - A teraz idź. Widzisz to niebieskie światło, a w nim ciebie leżącą na łóżku? Idź w jego stronę. 
- Kocham cię babciu - powiedziałam i udałam się tam, gdzie kazała. 
   Jasność, krzyki i.... Wróciłam. Jestem w dobrze mi znanym szpitalu... Ale co się tak naprawdę stało? Umarłam i znowu żyje? Może zapadłam w jakiś sen? Nie, to nie możliwe. To wszystko było zbyt wyraźne. 
- Ona się budzi! - krzyczał szczęśliwie lekarz. 
- O mój Boże! Moja córeczka... - mówiła pieszczotliwie mama. Nie wiedziałam co się dzieje. Rozglądnęłam się uważnie po sali. "Tak to tutaj!" pomyślałam. Mój wzrok zatrzymał się na dobrze zbudowanym mężczyźnie. Miał blond włosy, niebieskie oczy i jasną karnacje. Był również umięśniony. Do tego, tuliła się do niego Katherina... 
- To Ty! Nie, proszę, przestań! - wrzeszczałam. Momentalnie przypomniały mi się wszystkie sceny z Paulem. Ten człowiek był... Był jego najlepszym przyjacielem! - Zabierzcie go stąd! 
Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę. Krzyczałam i wiłam się na łóżku, jakby mnie coś bolało. Mieli po części racje... Gdy widziałam Chrisa, coś w środku mnie pękało. Czułam się bezradna. 
- Uspokój się Lily - mówił łagodnie Alex. Tylko on jeden był w stanie do mnie dotrzeć. - Kogo mają zabrać? 
- Chrisa! On jest....  - mówiłam lekko pochlipując. Blondyn bez przerwy głaskał mnie po policzku. 
- Co ty wygadujesz, Lilo? - zapytała zdziwiona Kat. - To mój chłopak! 
No to teraz mnie po prostu zagięło. Moja młodsza siostra, chodzi z człowiekiem, który jest najlepszym przyjacielem Paula i do tego sam jest taki jak on? Nie no, tego już za wiele. Zmierzyłam wszystkich spojrzeniem typu 'Idioci, idioci wszędzie' i wtuliłam się w mojego przyjaciela. Usnęłam w jego ramionach. 
  Obudził mnie krzyk Louisa. Gdy pierwszy raz otworzyłam oczy, to... Zobaczyłam go, skaczącego w  samych bokserkach po pokoju. Szczerze? Chętnie zobaczyła bym to po raz kolejny. 
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam zaspana. 
- No jak to co? - zapytał zdziwiony. - Wypisują mnie ze szpitalaaaa! 
- Wow! Fajnie, ale czy przez to musiałeś mnie budzić? - ciągnęłam dalej. 
- No nie... - powiedział i zrobił minę 'zbitego szczeniaka'. - Opowiadaj, jak to jest przeżyć śmierć kliniczną? 
- Eee... no... yy... - zaczęłam się jąkać. Właściwie nie wiedziałam jak to ubrać w słowa. - Nie chciała bym tego przeżyć. 
Louis nie ciągnął już dalej rozmowy. Przeprosił mnie za to, że paradował w samych bokserkach i udał się do łazienki, aby się ubrać. Nie byłam na niego zła. Owszem, obudził mnie, ale nie codziennie mogłam go oglądać w samej bieliźnie. 
- Lily, masz gościa - powiedziała miło pielęgniarka i otworzyła szerzej drzwi. 
Ujrzałam w nich... 
"Zazwyczaj widmo śmierci sprawia, że bardziej szanujemy życie."

6 komentarzy:

  1. Fajny rozdział :) Ja już chcę nexta *_* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na 5 ! Biśśśściee ;3 Lubie Alexa , mimo , że powiedział gdzie jest Paul . A to , że ten no ... Chris ? Jest chłopakiem jej siostry to chyba było przez nich tylko zaaranżowane . Nie sądzę żeby ją naprawdę kochał ... Ale mogę się mylić XD
    X.X Mrs.Secret

    OdpowiedzUsuń
  3. wow .. no .. słów brakuje xD
    dalej, dalej, dalej !

    OdpowiedzUsuń
  4. Raju.. świetny rozdział. Proszę cię pisz dalej, bo nie mogę się doczekać! Czekam! ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wpadłam na twojego bloga dzisiaj i już zdążyłam przeczytać wszystkie rozdziały. Opowiadanie świetne. Rozbawił mnie fragment z Louisem skaczącym w bokserkach :)Szkoda mi tylko Lily, która musiała to wszystko przeżyć.
    Oczywiście obserwuję.

    http://strazniczkajasmine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział ;3 Dzięki za powiadomienie ^ ^ Musiałam 'odrobić zaległości" z czytaniem. Dobrze się rozkręca, ale po prostu nie cierpię Cię za te np. "Ujrzałam w nich..." - zły człowiek, tak się nie robi -,-' Przez Ciebie jestem ciekawa co dalej xD Świetny pomysł ze śmiercią kliniczną, gratuluję :))
    Zapraszam na nowy rozdział ----> http://angels-and-demons-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń