Postanowiłam, że rozdziały będą się pojawiały częściej, ale co z tego wyjdzie to nie wiem, ponieważ pisze na bieżąco i nie mogę sobie ustalić kiedy będę mieć wene, a kiedy nie ;) Jedno jest pewne... Rozdziały będą dodawane zawsze w piątki lub soboty, a w tygodniu to tak przy okazji jakbym napisała szybciej rozdział.
Mam do was takie pytanie... Kto z was jest z zagranicy? Pytam, ponieważ moje statystyki wykazują, że odwiedzając mnie ludzie z
No i oczywiście zapraszam was na moją i mojej koleżanki strone o 1D ---> https://www.facebook.com/pages/Jaram-si%C4%99-One-Direction-bardziej-ni%C5%BC-pszcz%C3%B3%C5%82ka-p%C5%82atkami-Cheerios/149249431905517?ref=hl
________________________________________________
Rozdział 6
- Cześć kochanie - w drzwiach ujrzałam moją rodzinkę. Była mama, tata i Kat.
- Hej - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do nich.
- Lily widzisz, jest taka sprawa - powiedział poważnie tata. Z jego twarzy wyczytałam, że nie jest zbyt szczęśliwy. - Pamiętasz jak dostałaś ten atak i pielęgniarki dały ci jakieś proszki?
- Tak... - powiedziałam niepewnie. Nie miałam pojęcia do czego zmierza.
- Okazało się, że są one szkodliwe - oznajmiła równie zdenerwowana mama. - Dlatego musiałaś przejść trudną operacje, która się nie udała, ale ty jakimś cudem przeżyłaś i jesteś zdrowa.
- Te kobiety zostały pozwane i będą miały sprawę - kontynuował tata. - Ale mimo wszystko razem z twoją matką zdecydowaliśmy, że przeniesiemy cię do innego szpitala.
- Nie! - zaprotestowałam. Zdawałam sobie sprawę z tego, że takie coś może się powtórzyć, ale przecież nie mogę zmieć szpitala! Sam fakt, że Louis ma mnie w najbliższym czasie tu odwiedzić był cudowny...
- Kochanie, ale... - mówiła łagodnie mama.
- Nie, nie, nie! - krzyczałam. - Mam skończone 18 lat, nie możecie za mnie decydować!
Rodzice popatrzyli na siebie bezradnie. Mieli minę zranionych, ale to przecież nie moja wina. To co powiedziałam było prawdą. Dalej już nie rozmawialiśmy. Mama z tatą tylko przyglądali mi się jakbym była jakąś wariatką, a Katherina pisała sms. Niezręczną ciszę przerwało skrzypienie drzwi. Do 'pokoju' weszli Alex i Louis.
- Dzień dobry państwu - przywitali się z moimi rodzicami. - Hej Lily!
- Cześć chłopaki - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się promiennie. Lou podszedł do mnie, a ja wstałam z szpitalnego łóżka i rzuciłam mu się w ramiona. Może to dziwne, ale czułam się z nim bezpiecznie. 'Odkleiłam' się od bruneta i uściskałam Alexa.
- To my będziemy już się zbierać - powiedział tata i wstał z krzesełka.
- Cześć - rzuciłam na pożegnanie i od razu odwróciłam się w stronę chłopców, którzy byli pochłonięci rozmową. Po jakimś czasie zorientowali się, że się na nich patrze. Uśmiechnęli się od ucha do ucha i usiedli na moim łóżku. Rozmawialiśmy o przeróżnych sprawach. Alex i Louis świetnie się dogadywali! Cieszyłam się, bo przecież oboje są moimi przyjaciółmi.
- A-alex.... - wyszeptałam i wskazałam palcem na osobę, stojącą za blondynem.
"To jest prawdziwa przyjaźń - osłaniać innych nawet kosztem siebie."
Ja z Polski.
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest świetny. Proszę szybko pisz kolejny. :) Kocham to opowiadanie :)
Podobnie jak "na zawsze" jestem z Polski.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny ;dd i ciesze się że kolejne będą się pojawiać częściej
Jestem z polski. ♥
OdpowiedzUsuńKocham opowiadania o one direction. Może kiedys spróbuję. ♥
http://blogfajnejolki.blogspot.com/
Polska :)
OdpowiedzUsuńciekawy rozdział i dziękuję za komentarze u mnie :)
uwielbiam te obserwatorki które komentują prawie każdy wpis bo wtedy wiem że im sie podoba ;*
Szkoda, że tak krótko :c... no nic , dawaj dalej^^
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam,
luckymemory.blogspot.com
Polska ;) !
OdpowiedzUsuńFaajny i ciekawy rozdział ;3
Czekam na następny♥
+ Obserwuję i liczę na rewanż
http://gifura-gifuraa.blogspot.com/